W Ukrainie toczy się walka o przetrwanie we wszystkich sensach. Zaborcza wojna rosji zabiera życie, niszczy infrastrukturę, burzy zabytki kultury i sztuki oraz uderza w gospodarkę.
Jednak, jak pisze niemieckie czasopismo „Der Tagesspiegel”, przedsiębiorcy nie tracą optymizmu – pomimo gwałtownego spadku eksportu i wysokiej inflacji.
Jednym z nich jest logistyk Wiktor Szewczenko, współwłaściciel firmy ZAMMLER. Firma rozpoczęła loty humanitarne od pierwszych dni wojny, ale niemal od razu napotkała problemy związane z literą Z w logo.
„Incydent na przejściu granicznym miał miejsce krótko po rozpoczęciu inwazji rosyjskiej, a kierowcy grożono nawet bronią z powodu symbolu wroga. Szewczenko postanowił wtedy zamalować literę Z na swoich 45 ciężarówkach. Okazało się to jednak nie lada wyzwaniem – skąd wziąć farbę, gdy w pierwszych dniach wojny większość sklepów była zamknięta?” – pisze gazeta.
Następnie firma złożyła w międzynarodowym arbitrażu pozew przeciwko rosji o naruszenie jej reputacji. Litera Z została zamalowana, a życie firmy wróciło do niemal przedwojennego rytmu. ZAMMLER znów płaci swoim pracownikom pełne pensje, a swoim klientom zamiast amunicji i kamizelek kuloodpornych dla wojska dostarcza traktory i biopaliwo.
Jednak Shevchenko nie może mówić o normalności. Nie może sobie pozwolić na nowe inwestycje ani długoterminowe planowanie.
Wyzwania, z jakimi się boryka Shevchenko, są symbolem stanu ukraińskiej gospodarki po dziewięciu miesiącach wojny. Przedsiębiorcy starają się jak najbardziej się dostosować. We wszystkich sensach jest to kwestia przetrwania: rosyjskie rakiety atakują sieć energetyczną, sklepy muszą się zamykać, dochody spadają. Obszary na południu i wschodzie Ukrainy, które zawsze były ważne dla ukraińskiej gospodarki, są okupowane.
Niepewność rośnie. Ale mimo to, firmy się adaptują. Aby nie być zależnym od sieci energetycznej, zakupili generatory prądotwórcze. Byli konkurenci nagle zaczęli współpracować, a eksporterzy szukają nowych, bezpieczniejszych tras transportowych.
Shevchenko również mówi, że wojna osłabiła konkurencję w branży logistycznej. „Nawet połączyliśmy siły z innymi konkurentami, aby dostarczać potrzebne naszej armii” – mówi. Ogólnie rzecz biorąc, branża jest stabilna. Musiała się przystosować do kryzysu, a ukraińscy przedsiębiorcy nie chcą nawet myśleć o najgorszych scenariuszach.
Pełen artykuł (w języku niemieckim) można przeczytać pod tym linkiem (wymagana subskrypcja).