Przed wojną przez morskie porty Ukrainy, takie jak Odessa, Mykolajów, Cherson i Mariupol, eksportowano 70% wszystkich towarów.
Wojna radykalnie zmieniła całą logistykę. Pierwszym skutkiem rosyjskiej inwazji ucierpiała branża lotnicza, a następnie zatrzymały się morskie porty. Duża część handlu zagranicznego kraju przestawiła się na transport kolejowy, a eksportowe możliwości Ukrainy spadły o ponad połowę.
Jednak zastąpienie transportu morskiego transportem kolejowym lub drogowym jest niemożliwe.
Po pierwsze, chodzi o ogromny wolumen. Dla porównania: jeden pociąg z Chin może przewieźć przykładowo 40 kontenerów, podczas gdy statek kontenerowy może pomieścić 4000. Właśnie Chiny zajmowały pierwsze miejsce w operacjach importowo-eksportowych Ukrainy w ubiegłym roku.
Po drugie, problem dotyczy torów. W Ukrainie są one szerokie, podczas gdy w krajach zachodnich są wąskie. Dlatego ukraińskie pociągi mogą poruszać się po Europie jedynie po zmienionej szerokości rozstawu kół.
Po trzecie, Ukrainie brakuje kierowców i samochodów. Europejscy kierowcy nie jeżdżą do Ukrainy, ponieważ ubezpieczenie nie obejmuje ryzyka.
Oddzielnym problemem są punkty przejścia granicznego, gdzie nawet przed wojną stały kolejki ciężarówek. Są one prawdopodobnie najbardziej wrażliwymi punktami w łańcuchu logistycznym. Jeśli cały przepływ towarów, który wcześniej był transportowany drogą morską i lotniczą, przejdzie przez te punkty – nastąpiłby kryzys.
Jednym z możliwych sposobów rozwiązania problemu może być budowa dużych centrów logistycznych na skrzyżowaniach kolejowych. A dla produktów rolnych – suchych portów i magazynów, w których można przechowywać i przeładowywać zboże.
Również logistycy sugerują otwarcie dodatkowych punktów przejścia i przeniesienie wszystkich formalności celnych do wewnętrznych urzędów celnym krajów europejskich. Przyspieszyłoby to proces przekraczania granicy.
Jednak do tego niezbędna jest dwustronna współpraca Ukrainy i jej sąsiadów.